środa, 23 września 2009

Dwujęzyczne tablice miejscowości – czyli jak zdenerwować Polaka

Będąc mieszkańcem Opola, pięknego Polskiego miasta coraz bardziej jestem poruszony sprawą umieszczania dwujęzycznych tablic miejscowości w moim województwie Opolskim. Nie wiem dlaczego, ale od razu kojarzy mi się to z germanizacją. I nie jest to pojęcie użyte na wyrost ! Przypomnijmy, że germanizacją było niemczenie nazw miejscowości, imion i nazwisk ludzi, przyswajanie języka lub kultury niemieckiej (…). Zajmijmy się pierwszą częścią definicji – „niemczenie nazw miejscowości”, które jest tak bardzo popularne w wielu gminach na Opolszczyźnie.

„Dziś staną pierwsze dwujęzyczne tablice”, „Gmina dostała już pieniądze na polsko-niemieckie tablice w miejscowości”, „Dwujęzyczne tablice stanęły w gminie Izbicko” - grzmią groźnie tytuły artykułów w Nowej Trybunie Opolskiej. Tak od ponad roku (dokładnie od 12 września 2008 r. – gdy w powiecie Oleskim stanęły pierwsze tytułowe tablice) my, Polacy jesteśmy zmuszani do czytania Niemieckich nazw w czasie wycieczek po Opolszczyźnie. Oto przykładowe nazwy: Zębowice - Zembowitz, Kadłub Wolny - Frei Kadlub, Radawie – Radau. Pytanie tylko po co ? Kto był tak „genialny” i wpadł na ten pomysł ? Za czyje pieniądze ? Już śpieszę z odpowiedzią.

Art. 12, pkt. 7 Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r.) mówi, że „Dodatkowa nazwa miejscowości (…) w języku mniejszości może być ustalona na wniosek rady gminy, jeżeli: liczba mieszkańców gminy należących do mniejszości jest nie mniejsza niż 20% ogólnej liczby mieszkańców tej gminy”. To jest podstawa prawna, dzięki której ludzie działający pod szumną nazwą Mniejszości Niemieckiej mogą legalnie realizować swoje (bądź, co bądź, z mojego patriotycznego punktu widzenia) durne pomysły. Być może brzmi to nacjonalistycznie, ale niemieckim nazwom miejscowości mówię stanowcze „NIE!”. A dlaczego ? W wywiadzie dla Gazety Wyborczej, radny sejmiku z PiS Jerzy Czerwiński udziela bardzo trafnej odpowiedzi: „Bo to nikomu nie jest potrzebne, w Polsce nie ma ludzi, którzy nie znaliby języka polskiego. Moim zdaniem te tablice, to demonstracja obecności, a także po części siły, Mniejszości Niemieckiej. A już na pewno nie demonstracja powiązania z narodem niemieckim, bo to mniejszość ekonomiczna, a nie narodowościowa. Po 1989 roku pobrali paszporty, by wyjechać i zarabiać za granicą. Ci, którzy się czuli Niemcami, wyjechali zaraz po wojnie, a także w latach 70”. Z kolei pewien (anonimowy) internauta pisze na jednym z for: "Bo mniejszość nigdy nie ma dosyć, najpierw chcieli tylko oficjalnie istnieć, potem zażądali języka pomocniczego, teraz chcą tablic. Niech wreszcie powiedzą, kiedy przestaną mnożyć żądania". Na stronie InfoPatria.pl znaleźć można jeszcze jedną ciekawą wypowiedź Czerwińskiego, mianowicie: „Ostrzegałem, że tablice poróżnią ludzi. Może nawet postawiono je po to, by móc dowodzić, jacy to my, Polacy, jesteśmy nietolerancyjni” - i taki mógł być ukryty cel MN. Potem będą płakać, że nasz Naród jest przesiąknięty ksenofobią, nietolerancją, nacjonalizmem … A niech sobie gadają, my Polacy wiemy swoje. A tamci ludzie to pseudo-Niemcy, którzy sabotują nasz kraj za pomocą pięknych haseł. Uprawiają kosmopolityzm, którego bardzo nie lubię. Mają po dwa obywatelstwa, tylko po to, żeby czerpać korzyści finansowe (w Niemczech zasiłki socjalne są bardzo wysokie).

Przejdźmy teraz do kolejnego aspektu sprawy, który z pewnością zaciekawi przeciętnego podatnika. Skąd biorą się fundusze na produkcję tablic i pensje dla robotników ? Wyżej wymieniona ustawa wyraźnie mówi, że „ koszty związane z wymianą tablic informacyjnych, wynikające z ustalenia dodatkowej nazwy miejscowości (…) w języku mniejszości ponosi budżet państwa”. Tak ! MY wszyscy płacimy za widzimisię pewnej grupy osób. Ciekawa jest też rozbieżność kosztów przypadających na jedną wieś. W gminie Leśnica MSWiA przeznaczyło na 12 miejscowości 39 000 zł, gmina Dobrodzień otrzymała (bagatela!) 125 000 do wydania na tablice dla 25 miejscowości. W pierwszym przypadku jest to średni koszt rzędu 3250 zł na jedną wieś, w drugim zaś aż 5000 zł ! Koszt jednej tablicy to raptem 200 zł (bez robocizny). Ale rozumiem, nie ma nic za darmo. Pomysłodawcy też muszą wypełnić swoje kabzy. Paranoja ? Nie ! To po prostu Polska …

Ostatnim poruszonym tu wątkiem może być sprawa Polaków w innych krajach. Dlaczego w krajach zamieszkałych przez naszych rodaków nie ma polskich tablic ? Ponieważ inne społeczeństwa są na tyle dojrzałe, iż wiedzą, że nie ma sensu wydawać publicznych pieniędzy na coś, co i tak nie przyniesie pożytku. U nas dzieci głodują, drogi przypominają szwajcarski ser - ale co tam ?! Trzeba ładować kolejne setki tysięcy w kawałki metalu przyozdobione umlautami. Bardzo dobry pomysł !

Podsumowując pragnę zaznaczyć, iż tekst nie jest wymierzony bezpośrednio ani w Mniejszość Niemiecką, ani w Niemców. Irytuje mnie jedynie fakt nadmiernej ingerencji (pewnej grupy osób) w sprawy administracyjne regionu, który zamieszkuję. Nie mam nic przeciwko odmiennej kulturze, językowi, obyczajom. Ba, uważam nawet, że indywidualizm etniczny każdego regionu jest bardzo ciekawy i potrzebny. Jednak chciałbym mieć pewność, że ciągle będzie się to mieścić w granicach zdrowego rozsądku i (przede wszystkim) polskości.

Repro

1 komentarz:

  1. Nie wiem jaki jest sens stawiania dwujęzycznych tablic, wydawania na ten cel publicznych pieniędzy oraz miłowanie wszelkiego co obce. Czy ktoś z szanownych politologów zobaczył np. w jakimś zagranicznym powiecie tablice w dwóch językach (nie mówię tu tylko o miejscowościach przygranicznych bądź miastach takich jak Zgorzelec gdzie leżą one jakby w 2 państwach), bo ja jakoś nie zauważyłem ani w Austrii, Niemczech, Czechach. Wschodniej granicy nie było mi dane odwiedzić, więc nie wiem jak tam to wygląda, ale jest dla mnie czymś niepoprawnym. Słyszałem, że na Wyspach Brytyjskich wprowadzono tablice dodatkowo w języku polskim lecz spowodowane to było niewiedzą Polaków i chęcią pomocy naszym emigrantom, którzy tak tłumnie zjechali się do krajów anglosaskich.
    Rozumiem, że Opolszczyznę zamieszkuje duża liczba obywateli Mniejszości Niemieckiej, nie przeszkadza mi to i nie mam im niczego za złe, ale nie róbmy z Polski jakiejś ekumenicznej wioski, która pozbiera ludzi z każdego państwa, każdej rasy, każdego wyznania, bo za jakiś czas to będziemy mieli tablice z nazwami krajów i to nie tylko ościennych. To jakiś kompletny absurd.

    Adam z waszego roku.

    OdpowiedzUsuń