Pierwszy mój artykuł, pierwszy mój wpis, a w głowie standardowy mentlik, całkowity i pierwotny chaos, w którym momentu całkowitego upadku samoświadomości mieszają się z wizjonerskimi myślami, które ktoś mógłby nawet nazwać ambitnymi i pustką.
Tej ostatniej w tym momencie jest najwięcej, jak zresztą zwykle gdy trzeba wymyślić, o czym by tu pisać. Przedstawić się? Wziąć się za sytuację polityczna? Społeczną? Objaśnić skąd według mnie przybyliśmy i dokąd dążymy? O tym wszystkim przecież pisywali wiele mądrzejsi, sprytniejsi i bardziej wiarygodni ludzie. Nie zostaje mi w takim razie nic innego jak wpaść w marazm, załamać się i nie pisać nic, ale ja nie lubię takiego stanu, co więcej - lubię czasem pisać. Tak sobie a muzom, tak więc teraz zrobię i tak będzie wyglądało wszystko, co kiedykolwiek napiszę. Kawałek mojego chaosu przelany na papier i przekazany Wam.
W głośnikach słychać muzykę, nie powiem głośną i muszę przyznać, że jeszcze kilka tygodni temu nie przypuszczałbym, że coś takiego może wybrzmiewać z mojego komputera, co więcej nie powiedziałbym nawet, że coś takiego może wybrzmiewać w pobliżu mnie samego bez wielkiego bulwersowania mojej jakże skromnej i spokojnej osoby. Skąd taka zmiana? Jak prymitywny, zamknięty w jednym, jedynym gatunku muzycznej gówniarz zmienił się w człowieka, który może słuchać wszystkiego, byleby trzymało się z daleko od mainstreamu i trzymało przy tym odpowiedni poziom, niezależnie od gatunku jaki prezentuje? Co sprawia, że tak się dzieje? Plamy na słońcu ? Ilość kłamstw wpajanych nam przez polityków i telewizję? Naciski jakiegoś niejasnego układu, czy innego żydowsko-masońsko-cyklistyczno-filat
Cała ta sytuacja z muzyką natchnęła mnie do jednego, rozpoczęcia swobodnych przemyśleń nad tym jak bardzo zmienia się nasz świat, jak szybko to co uznajemy za pewniki obraca się w pył i zostaje zastąpione innym dogmatem. A na dogmatach takich jak ten opieramy kolejne i jeszcze więcej, i jeszcze odrobinę. Budujemy z nich wieżę tym wyższą im bardziej wierzymy w prawdziwość naszych myśli. Budowla taka jednak jest nietrwała, gdyż zbudowana z przypuszczeń, błędnych założeń i tego co wmówiono nam z góry. W takim przypadku wystarczy, że jeden element układanki okaże się niewłaściwy i już wszystko się wali, już całe nasze jestestwo traci sens, nasze życie zaczyna wydawać się niczego niewarte i pojawia się dobra ciocia depresja, która ciągnie się za nami od tego momentu przez jeszcze długi czas. Ów słynny przeciętny, statystyczny człowiek jednak nie uczy się na tym błędzie, zmienia jedynie kierunek, w który popłyną jego myśli i wierzenie i ponownie tworzy budowlę… Błędne koło, wąż Uroboros pochwycił swój ogon, nieskończoność, a w sumie w naszym przypadku skończoność, gdyż człowiek w teorii ma możliwość poprawy, kiedyś może zacznie się uczyć na własnych błędach, jeśli tak się nie stanie czeka go śmierć, lecz wcześniej przekaże wiedze swojemu potomstwu, tworząc tym samym tak samo słaby byt – Uroboros sam siebie pożera i tak bez końca.
Piosenka zmienia się, rytm przyśpiesza, gatunek się zmienia, myśli odpływają gdzie indziej, poszukiwanie podstawy pod mój budynek trwa dalej, tylko czy znajdę kiedykolwiek dobry materiał choćby na fundamenty? Nie ważne, mam jednak nadzieję, że same poszukiwania będą trwały jak najdłużej, bo tylko wtedy mój chaos będzie się poszerzał i tym więcej będzie ze mnie wyciekało na ten wirtualny papier.
Pędzel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz